sobota, 26 lipca 2008

Sobota - dziewiąty dzień rejsu

Kolejny dzień obfity w przygody i małe zastrzyki adrenaliny. I kolejny dzień postoju w Sandomierzu. Budzi nas chłodny poranek i pierwsze promienie upragnionego słońca. Niestety, pierwsza euforia wywołana poprawą pogody przeobraża się w lekki niepokój. W ciągu nocy przybyło na tyle wody, ze "Perepłut" dryfuje sobie swobodnie metr od brzegu. W tej chwili niech będzie błogosławiony wynalazca cumy!

Zastanawiamy się co dalej. "Perepłut" nie może dłużej stać w tym miejscu, gdyż wody wciąż przybywa. Na dodatek powoli zalewa nam scieżkę prowadzącą do świata lądowego.
Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi nam kapitan pobliskiego statku wikingów, który odholowuje nas do Starego Portu - zatoczki, gdzie dawniej cumowały wszystkie morskie wehikuły. Miejsce okazuje się cudowne - z jednej strony jesteśmy osłonięci kępą drzew, a nad nami tylko kawałek czystego nieba z księżycem.