sobota, 16 sierpnia 2008

Sobota - trzydziesty dzień spływu

Wczoraj wieczorem opuścił nas kapitan Iwo, a jego obowiązki przejął Marcin, który miał przyjemność sprawować tą funkcję na początkowych etapach spływu.

Obudziliśmy się wcześnie rano; według planu o 10.00 należało dotrzeć do śluzy łączącej Brdę z Wisłą. Pogoda już od samego początku była kapryśna, niemal nieustannie padała mżawka. Nie było to przyjemne, ale w porównaniu z późniejszym stanem pogody były to momenty wręcz luksusowe. Sytuacja zaczęła się pogarszać w trakcie śluzowania, kiedy z nieba lunął na nas obfity deszcz. Na szczęście pod względem technicznym wszystko przebiegło bez przeszkód.

Warunki panujące na Wiśle nie ulegały większym zmianom. Ulewny deszcz, silny wiatr i przejmujący chłód - z tym zmagaliśmy się przebywając na pokładzie "Perepłuta". Niestety to nie koniec wyliczanki. Drogę utrudniały nam także mielizny oraz mierne oznakowanie szlaku żeglowego.

W tych warunkach podążaliśmy do celu, jakim był Grudziądz. W pewnym momencie na podstawie doniesień pogodowych, jakie dostaliśmy od ekipy lądowej oraz naszych innych sojuszników, została podjęta decyzja o awaryjnym cumowaniu.

Mając na uwadze goniące nas z południa wichry, przezornie wybraliśmy miejsce najdogodniejsze z dostępnych. Kiedy już zostały przymocowane wszystkie cumy (przy dużym poświęceniu załogi, wygenerowanym zaangażowaniem), okazało się, że rzekome tornado jest jeszcze daleko i mamy szanse dopłynąć do kolejnego miasta oznaczonego na naszej mapie jako punkt docelowy. Zmiana planu okazała się słuszną decyzją, ponieważ po kilku godzinach dotarliśmy do Grudziądza. Tam ekipa lądowa skierowała "Perepłuta" do zacisznego portu obok klubu kajakowego "Wisła". I tam dobiliśmy do brzegu.

Dzisiejszy dzień jest dowodem na to, że zła pogoda nie jest w stanie zatrzymać załogi tratwy Greenpeace.